Jabłka prażone - idealne do szarlotki, owsianki czy naleśników (bez cukru).

Zamknięte szczelnie w słoiku smaki jesieni. Słodkie, lekko kwaskowate jabłka, czekające w spiżarni by użyć ich zimą do naleśników, porannej owsianki lub jeszcze lepiej - do pysznej szarlotki. Mmmm.... już mi ślinka cieknie... Szykujemy więc słoiki i robimy jabłka prażone (bez dodatku cukru!), by zima nie była nam straszna! :)


Jabłka są moimi ulubionymi owocami jesieni. Szczególnie te najbardziej kwaskowate, tzw. "wykrzywiacze gęby". Sezon zaczynam  papierówkami i antonówkami, a kończę go moimi ukochanymi boskopami. Potrafię bez mrugnięcia okiem i z wielkim zadowoleniem na twarzy zjeść te najbardziej kwaśne. To jabłka dla specyficznych podniebień, jednakże prażone, z dodatkiem odrobiny słodyczy i cynamonu zasmakują już każdemu. Najlepiej w świeżo upieczonej, cieplutkiej szarlotce lub w porannej owsiance

Oj, brzmi cudownie, nieprawdaż? 

A co, jeśli zamknąć ten smak jesieni w słoiku, tak by był dostępny dla nas przez cały rok? Abyśmy w każdy dzień o dowolnej porze mogli rozkoszować się ukochanym smakiem? Lub po prostu wyjadać go ze słoika? Proponuję więc zakasać rękawy, kupić skrzynkę jabłek i zabrać się do roboty. Przepis na prażone jabłka jest dziecinnie prosty i warty poświęconego mu czasu. Gwarantuję, że gotowy produkt wzbogaci niejeden zimowy posiłek czy ciasto.

Kochani, robimy jabłka prażone i to bez dodatku cukru!


jabłka prażone bez cukru na zimę
wegańskie

Recenzja - Restaurant week i restauracja Flavoria

Weganie w wytwornej restauracji? I to jeszcze jedzący pyszne i w 100 % roślinne dania? Możliwe? Restauracja Flavoria zrobiła to, co niemożliwe.


W ramach festiwalu kulinarnego Restaurant week, odbywającego się na terenie całej Polski, zostaliśmy zaproszeni na degustację 3-daniowego menu do restauracji Flavoria, mieszczącej się na 1 piętrze poznańskiego hotelu Andersia. 

Warto wspomnieć, że o samej restauracji krąży wśród wegan niezbyt dobra opinia, a jest ona konsekwencją jednego postu znanej bloggerki kulinarnej i nieprzyjemnej sytuacji, która ową osobę tam spotkała. Dlaczego to właśnie o tym niezbyt miłym zdarzeniu wspominam na początku mojej recenzji? Robię to, gdyż tamto małe wydarzenie w nadzwyczaj istotny sposób wpłynęło na funkcjonowanie kuchni we Flavorii, doprowadzając tam do małej wegańskiej rewolucji. Restauracja nie była obojętna na krytykę bloggowego świata. Nie powiedziano „weganizm jest głupotą” czy „weganie to dziwaki”. Przeciwnie, krytyka sprawiła, że Flavoria dostrzegła potrzeby roślinożerców i zaczęła uwzględniać ich preferencje jedzeniowe w tworzeniu restauracyjnego menu. Z tego powodu skierowaliśmy tam nasze kroki, proponując organizatorom Restaurant week, aby to właśnie ta restauracja przygotowała nam degustację. To był niewątpliwie strzał w dziesiątkę!

Byłam ciekawa, co restauracja Flavoria nam zaproponuje. Tym bardziej, że jestem świadoma tego, że dania roślinne wbrew pozorom nie należą do łatwych. Wydobycie smaku z warzyw nie jest wcale takie proste, jak większości ludzi się wydaję. Możesz jeść całe życie marchewkę, a możliwe, że tak naprawdę nie znasz jej prawdziwego smaku i kulinarnych możliwości, jakie nam oferuje. Zła obróbka może tak samo zobrzydzić warzywo jak stek. Jak w takim razie wyglądało roślinne menu przygotowane przez restaurację Flavoria? Bardzo interesująco...

PRZYSTAWKA – Aksamitny krem porowo-gruszkowy z dodatkiem oliwy truflowej

DANIE GŁÓWNE - Kotleciki z ciecierzycy panierowane w orzechach, podane na ostrym musie z dyni z karmelizowanymi warzywami

DESER – Racuchy z mleka sojowego z bananami i syropem klonowym

Teoria już za nami, a jak wypadła ta najważniejsza, praktyczna część? Nie ukrywamy, jesteśmy pozytywnie zaskoczeni. 

instagram